Wypadek Beaty Szydło. Sąd wydał prawomocny wyrok
Poniedziałkowe orzeczenie krakowskiego sądu częściowo utrzymało wyrok sądu pierwszej instancji. Kierujący fiatem seicento został uznany za winnego spowodowania wypadku, do którego doszło w 2017 roku. Jednocześnie wykonanie kary za to przewinienie zostało, dzisiejszą decyzją, zawieszone na okres 1 roku. Prokuratura domagała się roku pozbawienia wolności. Obrona wnioskowała o uniewinnienie.
Jak współwinnego całego zajścia sąd uznał także funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu, który podczas omijania auta nie włączył sygnałów dźwiękowych. Tym samym samochód wiozący ówczesną premier nie był, w świetle przepisów, pojazdem uprzywilejowanym.
Wypadek premier
Przypomnijmy, że do wypadku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu. Wówczas limuzyna, w której znajdowała się szefowa rządu, aby uniknąć poważnego zderzenia z fiatem zjechała na pobocze. Premier Szydło została poobijana i trafiła do szpitala. Po przeprowadzeniu badań polityk została przetransportowana śmigłowcem do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie przeszła rehabilitację. W szpitalu premier przebywała przez tydzień.
Śledczy na podstawie zeznań świadków oraz monitoringu miejskiego obejmującego okres od momentu zjazdu z autostrady do miejsca zdarzenia ustalili, że kolumna rządowa z całą pewnością prawidłowo sygnalizowała swój uprzywilejowany status. Prok. Krzywicki informował w połowie lutego 2017 roku, że zeznania świadków, którzy nie słyszeli sygnałów dźwiękowych kolumny, są „sporadyczne” i dotyczą 2 osób na 22 przesłuchanych. Połowa z przesłuchanych świadków to funkcjonariusze BOR.
We wrześniu 2019 r. biegli orzekli, że za spowodowanie kolizji odpowiada kierowca fiata, Sebastian Kościelnik. W związku z tym sąd w lipcu 2020 roku orzekł o jego winie i nakazał mu wypłacić nawiązkę w wysokości tysiąca złotych na rzecz dwojga poszkodowanych – b. premier i funkcjonariusza BOR. Kościelniak uniknął jednak zapłaty ogromnych kosztów procesowych - 200 tysięcy złotych. 21-latek nigdy nie przyznał się do winy.
Wyrok z 2020 roku nie usatysfakcjonował jednak ani prokuratury, ani obrony. Obie strony złożyły od niego odwołanie. Dzisiejszy wyrok jest prawomocny.